Wprowadzenie
Wieloletnia praca w biurze nie dawała satysfakcji. Od dawna wiedziałam, że coś muszę zmienić w swoim życiu. Fizjoterapeutka z zawodu. Niestety nie praktykująca od dłuższego czasu. Po urodzeniu córki nie miałam możliwości powrotu do pracowni fizjoterapii. Wiedziałam jednak, że w tym zawodzie czułam się naprawdę spełniona. Praca z osobami potrzebującymi, niesienie im pomocy , rozmowa dawały wiele satysfakcji. Dlatego myśl o powrocie do zawodu i zrobieniu czegoś więcej krążyła nieustannie. Szczególnie lubiłam osoby starsze. Zawsze je podziwiałam, były dla mnie wyjątkowe a przekaz, który mają do zaoferowania młodemu pokoleniu zawsze był dla mnie fascynujący. Dlatego zdecydowałam się na opiekę nad seniorami.
Jako mała dziewczynka najlepiej czułam się w ich towarzystwie osób starszych. Kiedy moje koleżanki bawiły się na podwórku, ja biegłam do jakiejś starszej osoby, pomóc jej chociażby wyprowadzić psa, posiedzieć na ławeczce i posłuchać ciekawych historii z życia. Z jedną starszą panią zaprzyjaźniłam się nawet tak, że gdy nie było możliwości osobistego spotkania, dzwoniłyśmy do siebie. Ona opowiadała mi o swoim psie. Ja zawsze z ciekawością i uwagą słuchałam. Jak zaistniała potrzeba pomogłam jej w domu, robieniu zakupów, towarzyszyłam podczas spacerów z psem.
Życie pisze różne scenariusze, ale zawsze dąż do robienia tego w życiu co wychodzi Ci najlepiej!
Długo zastanawiałam się nad swoim życiem. Rozmyślałam co mogę zrobić innego, by w końcu poczuć radość, szczególnie płynącą z życia zawodowego. Ktoś kiedyś powiedział mi tak: „rób w życiu to w czym jesteś naprawdę dobra, wtedy osiągniesz wymarzoną satysfakcję”. Myślałam nad tym i zastanawiałam się w czym potrafię być dobra. W końcu doszłam do wniosku, że moim darem jest właśnie niesienie pomocy innym i w tym naprawdę potrafię być perfekcyjna.
Już jako dorosła osoba, po skończeniu studiów na Uniwersytecie Medycznym, kierunek Zdrowie Publiczne zadecydowałam o konkretnej zmianie w swoim życiu zawodowym. Zwolniłam się z dotychczasowej pracy, w której posługiwałam się językiem angielskim, co ułatwiło moją decyzję. Postanowiłam wyjechać do Wielkie Brytanii, by nauczyć się pracy z osobami starszymi w jednym z tamtejszych domów opieki. Przede wszystkim zależało mi na zdobyciu odpowiednich kwalifikacji, tak by móc jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki opiekuna osób starszych. Wiem, że była to słuszna decyzja.
Inne standardy opieki
Anglicy bardzo restrykcyjnie podchodzą do spraw związanych z opieką nad seniorami i właśnie tam istnieje doskonała możliwość całościowej nauki tematu opieki. W Wielkiej Brytanii nikt nie może wykonywać zadań przy podopiecznym, zanim nie zdobędzie odpowiedniej wiedzy teoretycznej, w dalszej kolejności stopniowo praktycznej. Zatem przeszłam wiele szkoleń, testów, egzaminów zdobywając międzynarodowy certyfikat opiekuna osób starszych.
Z perspektywy czasu przyznaje, że był to ogromny wyczyn. Praca w domu opieki była niesamowicie ciężka i odpowiedzialna. Jednak było warto. Ta właśnie praca, moje całkowite oddanie doprowadziły do zdobycia wiedzy, praktyki, umiejętności odpowiedniego podejścia do osób starszych. Każdy opiekun powinien przejść taką właśnie „szkołę życia”, wtedy nic nie wydaje się być trudne w wykonywaniu zadań związanych z opieką nad osobami starszymi.
Początek nowej pracy
Początek pracy w nowym miejscu był bardzo trudny. Tym bardziej, że zdecydowałam się na pracę w jednym z cięższych domów opieki, gdzie osoby starsze znajdujące się w nim cierpią na choroby Alzheimera, demencje i schizofrenię i wiele innych poważnych schorzeń. Nie miałam wcześniej pojęcia, że starość może właśnie przybrać tak różnorodne, a nawet koszmarne formy.
Pierwsze wejście do domu opieki, odebrałam jako coś przerażającego. Snuły się po nim różne osoby starsze, które chodziły po korytarzu, mówiąc do siebie, szukały np. dróg wyjścia. Pytały mnie gdzie jest ich syn, córka, czy może przyszłam by zabrać ich do domu. Inne siedziały, krzyczały, inne śmiały się nienaturalnie. Oczywiście były i takie, które leżały w łóżkach unieruchomione od jakiegoś czasu, pojękiwały w nich niemiłosiernie. Garstka osób starszych mówiła i zachowywała się logicznie.
Ja w tym wszystkim poczułam się początkowo bardzo nieswojo. Zastanawiałam się, czy ja w ogóle dam radę pracować w takim domu opieki z tak wymagającymi i schorowanymi osobami starszymi. I czy decyzja o pracy w Wielkiej Brytanii nie jest błędem. Ujrzałam zupełnie inny świat, jaki przedstawia się nam choćby poprzez środki masowego przekazu, czy zwykłe życiowe doświadczenie.
Jednak po pewnym czasie postanowiłam podjąć wezwanie. Przecież ktoś musi pomóc tym osobom starszym, tak bardzo zagubionym, w często schorowanym i zużytym ciele.
System szkolenia
Przeszłam wiele szkoleń, najpierw teoretycznych. Bez zdania teorii, która trwała mniej więcej 2 tygodnie, nie pozwolono mi wykonywać większej pracy przy osobach starszych. Wtedy mogłam jedynie przyglądać się tylko pracy pracujących tam od dłuższego czasu, doświadczonych opiekunek.
Po egzaminie z teorii, przyszedł czas na zajęcia praktyczne. Dużą uwagę skupiono na umiejętność posługiwania się sprzętami służącymi do np. przemieszczania się osób starszych, niepełnosprawnych z jednego miejsca do drugiego. Nauczono mnie wtedy również odpowiednich technik chwytu osób starszych przy podnoszeniu, przewracaniu, czy układaniu w łóżku.
Techniki, mycia w łóżku, przebierania, czy przewijania osób starszych okazały się również niezmiernie istotne. Bez tych umiejętności nie ma możliwości pracy w jakimkolwiek domu opieki dla osób starszych w Wielkiej Brytanii. Tu muszę zaznaczyć, że z tego co zdążyłam się zorientować, to w polskich domach opieki nie stosuje się takich procedur, nie wymaga się szkoleń. Niekiedy przyjmuje się nawet osoby przypadkowe, które mają służyć jako siłę roboczą, bez wcześniejszego przygotowania.
Teoria i praktyka
Nauka teoretyczna i praktyczna, mimo, że wydawała się być bardzo trudna, okazała się istotnym elementem zrozumienia samej pracy, jakim jest opieka nad osobami starszymi. Przeszłam wiele kursów dotyczących chorób, które mogą występować u seniorów. Między innymi kursy, takie jak: zrozumieć osobę w podeszłym wieku, specyfikacja chorób dotyczących osób starszych, poznanie typowych jednostek chorobowych, jak: demencja, Alzheimer, choroba Parkinsona, schizofrenia. Dowiedziałam się również o innych chorobach, które mogą współwystępować jednocześnie z chorobą podstawową u osób starszych.
I co najważniejsze uczono mnie odpowiedniego podejścia do podopiecznych. Wiedza ta okazała się niezmiernie ważna w dalszej pracy w tamtejszym domu opieki. W czasie trwania kursów przeprowadzano wiele szkoleń o różnorodnej tematyce z zakresu geriatrii. Systematycznie przeprowadzano sprawdzanie nas opiekunów pod kątem tego, czy dobrze się czujemy w tej pracy, co chcielibyśmy zmienić, czy może potrzebujemy wsparcia psychologicznego, lub odpoczynku.
Przypadek Sonii
Zaniedbanie fizyczne i emocjonalne osoby starszej
Pamiętam bardzo dobrze Sonię. Mówiono, że przewieziono ją z innego domu opieki dla osób starszych. Żadna konkretna diagnoza odnośnie jej stanu zdrowia nie była postawiona. Podejrzewano schizofrenię. Kobieta miała zaledwie 58 lat. Jak ją poznałam, leżała w łóżku, w bezruchu. Jedynie wydawała z siebie, niekiedy przerażające głosy. Czasem był to krzyk, innym razem śpiew, lub prowadzone z kimś rozmowy. Opiekunowie z wielką ostrożnością wykonywali przy niej wszelkie czynności pielęgnacyjno-higieniczne. Niektórzy mówili, że się jej boją, bo jest inna i rozmawia z zaświatami.
Nie umiem tego nazwać ale od razu polubiłam Sonię. Jak tylko nadarzyła się możliwość karmienia, lub mycia tej podopiecznej zgłaszałam swoją chęć opieki nad nią. Zauważyłam, że przy odpowiednim podejściu kobieta była spokojna, uśmiechnięta. Wprowadzenie odpowiedniej atmosfery w jej pokoju działało na nią kojąco. Niekiedy mówiła logicznie, bardzo szczerze się uśmiechała. Od razu można było zauważyć, że była atrakcyjną kobietą. Samo odczucie tego, że mogę pozytywnie wpłynąć na podopieczną dawało mi ogromną satysfakcję. Zauważalne było, że kobieta dobrze czuła się w moim towarzystwie. Zaniedbanie fizyczne i emocjonalne tej osoby nie dawało szans na jej wyleczenie. Będąc przy jej łóżku, niejednokrotnie zastanawiałam się, jak mogło się tak zdarzyć, że tak młoda jeszcze osoba została okrutnie dotknięta przez los i przeżywa takie katorgi.
Na zdjęciach porozstawianych po jej pokoju można było dostrzec Sonię, jako piękną, mądrą i dobrą osobę. Była na nich śliczną kobietą, z parterem, przyjaciółmi i zwierzętami. Głośno mówiono, że do choroby Sonii przyczyniło się jej rozstanie z partnerem, a właściwie zerwanie ich związku przez niego. Podobno przeżyła ogromny wstrząs emocjonalny. Znalazła się w początkowo w zakładzie dla psychicznie chorych osób, a potem przeniesiono ją do tego domu opieki dla osób starszych.
Samotność w domu opieki
Opiekunki, które pracowały od lat opowiadały, że Sonia kiedyś chodziła, śpiewała i tańczyła po korytarzach. Była duszą towarzystwa. Dopiero złamanie kości biodrowej spowodowało, że została unieruchomiona w łóżku. Często zastanawiałam się nad jej życiem i do teraz nie mogę zrozumieć tego, że nie znalazła się przy niej wcześniej bratnia dusza, jakiś przyjaciel, krewny, którzy pomogli by jej wyjść z tego stanu. Nie można było nie zauważyć, że została skazana na samotność, a potem to nawet całkowite zdziczenie. Postać tej osoby utożsamić można było z porzuconym zwierzęciem, które po jakiś czasie zaniedbania zwyczajnie robi się nieswoje i dzikie, a nawet drapieżne.
Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy rozpoczynałam 12 godzinną zmianę i zobaczyłam ją lekko przymrużonymi oczami i ciężkim oddechem. Wiedziałam, że nadchodzi jej koniec. Mówiłam do niej a ona z całych sił odpowiadała. Broniła się, jakby chciała coś jeszcze przeżyć. Nie pozostało nic innego jak siedzieć przy niej i pomóc jej w ostatnich chwilach życia. Odeszła po pięciu godzinach. Nie ukrywam, że poruszyło mnie zobojętnienie pracujących tam osób na to, że umiera człowiek. Mówili, że to normalne, przyszedł jej czas i należy pozwolić jej odejść. Nie miałam panikować.
To był mój drugi raz, kiedy ktoś umierał na moich oczach. Pierwszy raz przeżyłam śmierć ukochanej osoby – mamy. Teraz myślę, że mama miała to szczęście, że odchodziła we własnym domu, przy boku najbliższych jej osób. Była otoczona miłością. Sonia tego nie doświadczyła. Postać Sonii po dzień dzisiejszy często przewija się w moich wspomnieniach.
Przypadek Rogera
Nadzieja u osób starszych
Pewnego wieczoru w domu opieki pojawił się Roger. Siedząc z innymi osobami starszymi w pokoju dziennym zauważyłam przystojnego, zadbanego i bardzo dobrze ubranego mężczyznę z walizką. W początkowej chwili pomyślałam, że przyszedł on odwiedzić swojego krewnego. Jednak, okazało się, że Roger będzie naszym podopiecznym. Chodził po korytarzu, niespokojnie szukał dróg wyjścia, dotykał szyb. Liczył na to, że uda mu się w ten sposób wydostać z domu opieki. Patrzyłam na tego pięknego człowieka z niedowierzaniem. Jego wygląd absolutnie nie wskazywał na to, że ten starszy mężczyzna ma jakikolwiek problem zdrowotny.
Jak się okazało, chorował na Alzheimera. Choroba dość szybko postępowała, a żona nie była w stanie zajmować się mężem 24 godziny na dobę. Miała zamiar zostawić go tylko na okres wyjazdu służbowego. To wyglądało trochę tak, jakby się przyniosło dziecko pod opiekę jakiejś instytucji. Roger musiał być oszukiwany przez rodzinę, że jedzie na jakieś wakacje, dlatego miał przy sobie walizkę. Na pierwszy rzut oka mogłoby to się wydawać nieprawdopodobne. Jednak jeszcze tej nocy przekonałam się, że człowiek ten był w zaawansowanym stadium choroby. Nie mogliśmy go zostawić na moment, cały czas był niespokojny.
Opiekunowie mieli wyznaczone dyżury przy nim. Nieustannie błagał o pomoc w wydostaniu się. Płakał, krzyczał. W jego oczach na przemian pojawiała się nadzieja i rozgoryczenie. To było bardzo przykre. Cały tydzień mężczyzna był potwornie pobudzony. Przysypiał dosłownie na 10 minut, by znów chodzić, krzyczeć , płakać i szukać dróg wyjścia z budynku. Nikt nie mógł mu pomóc, leki nie działały. W jego oczach panował strach małego, bezbronnego dziecka. Przyszedł oczekiwany dzień przyjazdu jego żony. Kiedy ją zobaczył był prze-szczęśliwy, całował ją z radości po rękach, nareszcie doczekał się momentu wyjścia z domu opieki.
W oczekiwaniu na bliskich
Tak niewinną i szczerą radość w oczach tej starszej osoby zauważyliśmy wszyscy. Wraz z żoną opuścili budynek. Myśleliśmy o nim potem długo, gdyż różnego rodzaju przeżycia z nim przez okres tygodnia pozostały w naszych pamięciach. Już nigdy nie dowiedziałam się jak potoczyły się losy starszego pana. Jak sądzę, jego żona pewnie nie była w stanie opiekować się nim w sposób permanentny. Podejrzewam, że nastąpiła trudna decyzja o umieszczeniu go w jakimś innym, stałym domu dla osób starszych. Nie chcę nawet myśleć co podopieczny i jego rodzina mogli dalej przeżywać.
Wystarczy, że zobaczyłam jak człowiek chory, bezradny i ubezwłasnowolniony może się zachowywać w miejscu dla niego obcym. Jak bardzo tęskni za bliskimi a w jego oczach tliła się nieustannie nadzieja, że ktoś mu pomoże.
Ciąg dalszy nastąpi …
Niestety samotność odciska duże piętno ne tylko nad osobami starszymi. tyczy się to wszysktich ludzi, ale to osoby starsze są najczęściej samotne.